Thursday 26 July 2012

Cichy Szept... In Between

CICHY SZEPT…IN BETWEEN



Daj mi czasu wonnego
Parę chwil
Bym mógł przy ognisku
Odczytać jeszcze jeden dzień
Gorących warg cichy szept
Zaplątany w zmrok
Daj mi… bym przetrwał
Otulony w jego puch
Pośród dni zimowych
Daj dotyk piersi rąk i stóp
Bym bujać mógł w obłokach
Jak szalony wiatr
…okruchy słońca zbierać
I wrzucać je przez twoje okno



Nie lata bliskich nas czynią
Nie czas uciera nasze wspomnienia
W moździerzu codziennych chwil
…spójrz siedzimy przy stole
Sącząc pachnące wina
…jak przyjaciele od lat…
Czar ciepłych słów
Splątany mgłą zachodu
Pozwolił zerknąć na dno naszych dusz
Gdzie pośród niepozornych spraw
Jest miejsce na upojny śmiech i szept
Na zrozumienie paru prostych słów
Topiących grudkę lodu

Nie czas odmierza przyjaźń
W szarości mijających dni
Lecz Ty i Ja
Na skrawku płynącego lądu




Weź kroplę rosy w drżącą dłoń
Zbliż ją do oczu
I wtedy ciepło odbitego światła
Roztoczy przed tobą jeszcze jedną bajkę
Gdzie rzeczy pierwsze ostatnimi się stają
…..nie potrzebujesz żadnych słów
Krzyku ci brak bo drobna łza
Rozpaliła myśli szlak….twarz ci drga
…bez szminki…iii…bez wrażeń
Rozdmuchiwanych przez wiatr
Czas zalazł ci za skóre…
A mokry łzy ślad
Zostawił nową zmarszczkę
Na twarzy co od lat szukała skarbu
W chmurach
Jeżeli jeszcze masz dość sił…
Weź drugą kroplę rosy
Unieś ją… i śnij….




Potrafisz wyszeptać pragnienie?
Ciała swojego i gdzieś pośród mgieł
Zobaczyć szczęścia brzeg?
Rozwiń skrzydła i pędź….
Jeżeli możesz przybrać życia kształt
I zużyć go jak dobrą parę butów
Śmiałkiem zostaniesz
Co przestał liczyć czas….
A ty na splotach myśli między gwiazdami celu
Wydaje się że trwasz
A może … pragnienie  duszy co tak cicho łka
Odgadłaś… jak niewielu z nas




Resztki ciepłych słów przysiadły na ustach
Niewypowiedziane okruchy myśli
Bezwstydnie gołe uganiały się między nimi
A zachodzące słońce było tak zajęte porządkami
Że nawet nie zauważyło jak ostatnie blaski
Zaczęły figlować…
Tylko jedna roztargniona dusza starała się
Zebrać je w jeden obraz
Bez końca…bez początku…
I gdyby nie troskliwość snu
Pękłaby z utraty niedokończonego dnia
Co bez miłości naznaczył nam ciała
Daj mi garść myśli
W których odnajdę siebie
Daj czas i zrozumienie
Jeszcze jednego cudu świata
…życia smak jak wina upojnego czar…
Rozwiń dywanem barw…
A wśród słodyczy rozpalonych uczuć
Co zapomnieniem otulają nas
Daj miękkość ciała swego
Zbłąkanemu… co pragnie ukojenia
I weź serce jego




Na fali niosącej nas w nieokreśloną dal
Trzymasz ster zbłąkanych myśli
Na linach czas rozpina życie
Żaglem ciągnącym nas do celu….?
Gdzie pośród miękkich szmaragdowych traw
Palcami możesz dotknąć różnych spraw
Owiana śpiewem ptaków… w cieniu
Spełnienia co drzemie w pełni dnia
Możesz odnaleźć sens zgubionych spraw
…dlaczego serce twoje ciągle łka…
W samotnej piersi
Dlaczego smutek dręczy cię…
Czy masz odpowiedź przyjacielu?




Pomiędzy welwetowymi wzgórzami
Ciepły świat dotykiem zwabił  smutek duszy
Jesteś gotów napełnić go sobą…
I …..co?………
Otwórz się… wyjmij bolesny cierń….i…
Bez obawy wypuść kroplę krwi
Niech zmiesza się z ziemią
Nabierze jej smaku…
Obejmij ją ramionami
Jak wonne ciało kobiety pragnącej miłości
Wsłuchaj się w jej rytm życia
By znaleźć samego siebie
Dla siebie samego
………




W ciszy zachodu zakamarki minionego czasu
Jak dopiero co rozbudzone blade duchy
Ogarniały w stygnącym powietrzu
Drzewa...  myśli…  rozdarte uczucia
Których nigdy nic nie zagoi na tyle
By suche oczodoły mogły
Wylać łzy cichej udręki …
I zadumała się pustka między nami….
Otulony wieczornym wiatrem
Pieszczącym zasypiające pagórki…
Zostałem sam…
A dotyk myśli usiłował wymalować
Złudzenie przeszłych lat….
Straconych bezpowrotnie




Kiedy świat zapadł w sen
Na tyle aby stygnące złoto nieba
Przybrało barwę różu i soczystej czerwieni
Z pobliskich gór spłynął  spokój
Zakręcił się wokół mnie
I wyrwał kolec myśli z serca…
Krew nasyciła jeszcze bardziej czerwień
Stygnącego świata który na niedbale
Powiązanych tratwach czasu kołysał
Zabłąkaną przeszłość…
W beznadziejność zapomnienia…



Gdzie są ręce twoje
Gdzie usta wilgotne
Co potrafiły delikatnie zbierać puch
Uczuć i myśli moich
Gdzie piersi o barwie złotego zachodu
Dotyk rozpalający ciało
Gdzie jest twój czas falujący na skórze
Co pozwalał w cieple zapomnieć o przemijaniu
Jak ptak wypatruję miejsca na sen
By jeszcze raz podzielić między nami
Okruszynę śpiącego szczęścia
………
Gdzie jestes?




Żadne pióro dni minionych nie wymaluje
Żadna fraza nie rozwiąże pragnień
Na białym papierze
Przeżytych chwil skrzydła motyla
Nie zdołają unieść
Na dnie duszy gdzie wyschnięte kawałki
Były kiedyś żywymi uczuciami
Smutek rozpada się jak drobne kupki piasku
Których los wiatr wypisał…
Nawet czas nie potrafi nas ustrzec
Przed jeszcze jednym zapomnieniem
….




Przechodząc przez busz nad jeziorem
Napotkałem rusałkę…..uśmiechnęła się do mnie…
Skinęła głową.. How are you?
I am OK …and you….??? …nigdy w życiu
Nie widziałem rusałki.
A ona figluje już po kamieniach
Pieści drobne listki brzóz i do tańca zaprasza…
Raz ..dwa.. trzy..  raz…dwaaa….
Jeszcze jeden krok gest i prawie bym się utopił
W blasku słońca …gdyby nie lęk przed jej
Czarem pachnącym czeremchą wieczoru
I can’t dance..!! I don’t want to…!!
I am sorry….I….am … kim jestem?
I co robię tu sam
Zapadło się coś w tym bajkowym świecie
…raz…dwa…trzy…I can’t … dance…
Why not….?




Nie wiem skąd przyszedłem i dokąd idę
Nie znam celu powierzonego mi życia
A ono przecieka przez palce jak woda
Bez powrotu bez jednej kropli dla spragnionych warg
……..Twarda skóra nie docenia delikatnych pocałunków
Świata ….
Kiedyś rzeczy miały sens a dzisiaj..czas wywrócił mnie
Do góry dnem i topi mnie w rzece myśli … jak kamień
Czekam na jeden promień ciepła…na jeden łyk
By powrócić …i  zostać




Jeszcze jeden walc jeszcze jeden akord
Pośród pustych ścian…
Może nokturn może Chopin…
Jeszcze szept zgubionej duszy
Na parapecie między zeschłymi
Płatkami róży
Kurz przysypał nasze wspomnienia
Wysuszone z uczuć…
Tylko tyle ?…pozostało w pokoju
Którego nie byliśmy w stanie wypełnić
Ciepłym dotykiem palców…namiętnością…
I czarem uniesień




Szept warg pozostał w zaciszu foteli…szaf
Świeżo ściętych kwiatów w kryształowej wazie
Magicznej kuli
Czas odnierzany wonnymi kroplami sekund
I godzin pofrunął za tobą… nadaremnie…
A na obłokach otulających stygnący żyrandol
Dwa amorki przysiadły na moment
Zachwycone urokiem ciszy
i……………..
Coraz więcej chwil dzieli nasze życia od siebie
Tylko szept niewypowiedzianych słów
Zawikłany w gorących wargach
Odbija się od ścian
W pokoju gdzie nikt już nie potrafi
Ukojeniem napoić zmęczonej duszy        (03/93)




Sorry to disturb you…
Myślałem tylko o paru słowach
Zawieszonych w próżni od lat
Opuściły łkające serce i w labiryncie
Zmarłych myśli…
Nigdy nie odnalazły wyjścia
Sorry …I am so sorry to disturb you…
Spójrz przepadłem w świecie gdzie
Realne kształty zamieniły fantazję w złudę
A niewyjaśniona do końca prawda
Bezpowrotnie przepadła
W odchodzącej chwili….
I am so sorry…




I hope you don’t mind…
Gdzieś między dwoma światami
Zabłąkane dusze
Rozświetliły bladym blaskiem
Kawałeczek przestrzeni
By zbudować schronienie dla siebie
I hope you don’t mind…
Bo gdzieżby mogło być dogodniejsze miejsce
Na zaczyn ciepła domu
Z trudem…przez lata w pogoni za ochłapem życia
Zapomnieliśmy o sobie … bez początku i końca….
Staraliśmy się trwać  na czymś co przepadło
Bezpowrotnie?…
I .. hope ..you don’t mind…
But even eternity is not for us
I hope you…you don’t…
You…do?




Czemu łkasz pośród dnia
Porzuciwszy swoje miejsce…
Stroskany smutek i pustkę przyciskasz do piersi
Czemu kwilisz jak zabłąkany ptak
Samotnie ocierając łzy z bladych policzków… czemu…
…. Ktoś pragnie cię goręcej
Niż słońca żar…
Ktoś kocha cię mocniej
Niż ziemia pod twoimi stopami…
Tak wcześnie odeszło upojenie chwili..
I…spójrz nie zdążyliśmy przeżyć
Jutrzejszego dnia…




Podaj mi rękę i chodź ze mną
Po krętych schodach ku…
Niebu gdzie nikt nie znajdzie nas…
Tam pod baldachimem z chmur
Otoczymy nasze ciała zrozumieniem
I uczuciem …
Odnajdziemy iskrę miłości
Zawieszoną pośród nas…
Dusze zabarwioną  nadzieją dnia
For me and for you…for our life…
Forever until someone dies…
Between our stars




Jeśli usta twoje zamarły.. umysł zasnął
A ostry wiatr smaga zakątki duszy
…what can you do with your life?
Czy nie jest to zbyt wiele by czekać na
Szum traw… na pocałunek życia…
O któryn nie wiesz wiele
Isn’t that big deal?
……………….
Przemierzamy życie tylko raz
And sometimes…
Isn’t that too much?




Serce zaczęło mi bić od nowa
Spójrz sens spraw prysnął
Jak bańka mydlana między tobą a mną
Od lat i wiekow …jak
Blisko i daleko upadły nasze ciała
Ostatni dotyk ziemi… myśli… drgnienie…
Wszystko wydawało się takie oczywiste….nawet
Nasze istnienie grające na zerwanych strunach…
Ostatni walc do którego nikt nie zaprasza
I raz … i dwa… iii nikt nie tańczy prócz
Mizernych mar… między tobą a mną
Raz po raz…
Serce zaczęło mi bić od nowa
Kruche jak sucharek… od lat od wieków
Raz po raz…




Natura dała ci zbyt wiele
Jeżeli jesteś w stanie dotknąć ustami kryształowej wody
I stąpać po szafirowej trawie…
Jeżeli słyszysz głos bijącego w pustce serca
I wiesz że jest chore na miłość
Posiadasz….ile posiadasz?
Zamykając pragnienie w duszy
I starasz się przetrwać

Jesteś żebrakiem udającym bogatego
Bez skarbów i nadziei
Bez siebie





Ciszej tylko mówic trzeba
Ciszej myśleć o wspomnieniach
O obrazach co abstrakcją są
Jedno słowo i westchnienie… gest
I jedno zapomnienie…czy cokolwiek
Pozostanie by podtrzymać to pragnienie
Ogień  co się jeszcze tli……
Może ciszej trzeba mówić
Jeszcze ciszej myśli zbierać
Może w ogniu łzy wysuszyć
Ogrzać duszę…
A z popiołu iskrę unieść
I ocalić od spalenia




Barwne zaklęcia szepcą liście
Pieszczone wiatrem….
Pustka wygrzewa się na gałęziach…
Ostatnie akordy lata rozpryskują się
Kaskadą w gaju słów i masz wrażenie…
A to tylko wiatr znowu figla spłatał
Rozwinął myśli na niebie jak perski dywan
I śmieje się z twojej bezradnej twarzy
Którą zawiesiłeś między ciałem a duszą
…na życia czas



Słowa które ciągle miały jakieś znaczenie
Zamieniły się w pył…..
Powoli osiadający na wszystkich sprzętach…
Wyschnięte usta nieużywane od lat
Straciły swój grymas niezadowolenia
A chcąc to opisać rozpadły się na drobne kawałki…
Bełkot
Starał się nakreślić twoje życie….
Ból niespełnienia rozsypał sens
Jak zeschłe jesienne liście  które powoli
Pokrywały warstwy ….kurzu




Minutowy walc opus i numer
Znany każdemu…raptem targnął
Pustym pokojem o wykwintnym stylu
Boże… kryształowe żyrandole…oooo
Ta szalona wibracja.. taki napór barwnych dzwięków….
A piano forte odbija się od luster
Dudni pod bielą sufitu
I robi z ciebie balona!
Zamiast szeptów zamiast słów
Akord za akordem pędzi przez busz porcelany
Porywając za sobą złote ornamenty serwetek…
Jeszcze nuta… jeszcze dwie
Nie zdążyłeś szepnąć słowa
Jeszcze pauza jaka długa……
Jaki żal że bez powrotu
Przemijamy pośród ścian
Gdzie powtórzyć piano może każdą nutę…
Oprócz nas…




I never die…
Dopóki w myślach drzemie
Człowieka kształt
I never die…
Gdy wokół kręcisz się jak
Słońca blask
I never die…
Gdy w duszy słodycz ciała twego
Będę pielęgnować
……….
Zgarniając ciepły czar włosów
Które rozrzuciłaś na złotym piasku
I never die…




Palce pląsają po strunach
Ukręconych z życia
Ton pieśni staje się coraz bardziej…płaski
W wibrującej ciszy spadłem na dno
Jak nikomu niepotrzebna nuta
Oczy suche od łez zdziwiły się po raz pierwszy w życiu
Nad filozofią płaczu….
Czy jest to możliwe by upaść tak nisko




Wczesnym rankiem gdy
Słońce przystrojone w wiosenne liście
Wpadło do pokoju… jego złoty orszak
Rozbił się na tysiące świateł…
Spałaś jeszcze otulona resztkami
Aksamitnej nocy….
W ciszy niczym nie zmąconej
Prosiłem cię o modlitwę
Na całe życie na jedną chwilę…
Na serca pocieszenie
Ciagle śpisz…jak los wyznaczasz czas odejścia
Dwóch światów i…… skarb istnienia
Mija nas bez powrotu




Proste kalkulacje
Nigdy nie dawały ci zadowolenia
I … może dlatego
Brak w twoim życiu
Sensownej barwy od zatuszowania
Szarości dnia
Należy się tylko zastanowić…
Czy jest to prawda warta grzechu?




Wspomnienie ostatnich dni staje się coraz bledsze
Czas zaciera obrazy i słowa…
Robi z nich bezkształtne zlepki
A światło i cień są tak blisko siebie że
Czasem przypominają….
Coś bliskiego…..możesz to nawet dotknąć
…bzdura….
Nie napełnisz pustych dni minionego czasu
Nie masz zielonego pojęcia
Jesteś bankrutem…
A ostatnie wspomnienia ubierają cię
W żałosny strój
You …are A CLOWN!!!




Bez słów pocieszenia zbędnych gestów
Cisza rozdziela nasze istnienia
And lonely heart
Is waiting for tomorrow…
Bez słów i gestów
Is too soon to know…
Is this only a flame
Or another game
Czy to możliwe aby tak tanio
Miłość sprzedać
Za jeden myśli zwój
Is life playing apart…let tell me so
If I want to die …what I can do
Follow my soul
Bez ukojenia gdzie brak powrotu
Odchodzę zabierając
Bezbarwne wspomnienie jednego dnia
Na wieczne zapomnienie…
It is too soon to know….?
Let tell me so….




The way we waste our life
IS A CRIME!
Justification without any comment!
Jaka szkoda że tylko czas może rozprawić się
Z naszą przeszłością
The way we waste our life...
Sądzisz że kiedyś wszystko straci swoje znaczenie
I nic nie da żadnego naszego obrazu
Dramat życia łka!
Error of our life…
Być może jest to tylko sen
And …is this …..a crime?




Delikatny dotyk palców
Poznał ciepło miłości…
Odwieczne spragnione uczucie
Delikatne dotknęło ciepłe palce
Z nadzieją że zostanie uniesione…
A…po latach niespełnienia
Nie pozostało nawet rozczarowanie
I niewypowiedziany smutek
Why?




PS
Życie nie zmieniło kształtu
Jakie to dziwne uczucie gdy
Zdajesz sobie sprawę z welwetowego
Wnętrza bez wyjścia
Szklana kula przestała ukazywać przyszłość
BUGGER!!
Zamącony umysł… niesmak w ustach
Sytuacja bez wyjscia
BUGGER!!
Przepadłeś na amen
Nie złapiesz już żadnego marzenia
I żadna wróżka ci nie pomoże
BUGGER!!




Come down!
From your ivory tower
Życie przemija... i jak nie potrafisz…
Come down…I love you
…..You’ll find true love
if you wish.. but..
You don’t…
Jesteśmy tak daleko od siebie
Ze nawet wspomnienie dotyku
Zatraciło sens…
Po raz ostatni nasze ciała starają się objąć
MIŁOŚĆ
Rozpadającą się pod słońcem
Bez powrotu
Come down from your ivory tower…
May be…
There is no may be … at all
Jest tylko życie!




I am HUMAN
And I need love!
Not too much…no…in ..between
Chciałbym aby szept obudził gasnące uczucia
Rozżarzył chwilę zbutwiałych uczuć
I love you and …miss you
Sen otulił nas  i szykuje
Wiadome zaskoczenie
Baby come back…forever…




Na palcach cichutko tańczymy walca
Między wspomnieniami…
….ooo how I missed you tonight…
W świetle świecy wspomnienia migocą
Jeszcze jeden raz
Puch słów porwany wiatrem
Układa pod sufitem szare dekoracje
Ooo… I am missing you tonight…
More then you know…
Przez niedomknięte okno wpada świt
Spójrz jak figluje z płomieniem…
Jeszcze jeden walc jeszcz jeden takt
W bezszelestnym powietrzu
Between me and you
I did miss you
Jeszcz raz jeszcze dwa
Na palcach cicho tańczymy walca
Wśród wspomnień co ranią do krwi




I want to touch your lips
I am dying..
Every night……
Cieknący czas
Zostawia lepkie ślady wspomnień
jak niebaczny morderca
I want to touch your body
Every night…
Chciałbym ocalić je od zapomnienia
Jeżeli ono istnieje?




Chciałbym poznać urok prawdziwego pocałunku
Wilgoć spragnionych ust
….
Pragnienie ciepła jest czasem tak przejmujące
Że nie pozwala na sen…
A wymyślony dźwięk twego oddechu
Zamienia noc w koszmar…..




Kiedy pragnienie jest większe
Niż potrzeba życia
Jaki zostaje wybór?
Co można położyć na szali… by zachować
CONSTANS
Czas dotyka mnie
A jedyną równowagą pozostaje
Zwierzęce przetrwanie
Do….
Śmierci.








No comments:

Post a Comment